Kliknij tutaj --> 🐾 merci więcej niż tysiąc słów

Eurokrata, Karol Marks i starożytna Bazylika. To zdjęcie wyraża więcej, niż tysiąc słów! Strona główna > Opinie FOT.REUTERS/Wolfgang Rattay/FORUM #URODZINY MARKSA #REWOLUCJA #KAROL MARKS #KARL MARX #JEAN CLAUDE-JUNKER #KATEDRA #TREWIR #BAZYLIKA KONSTANTYNA #MARKSIZM #PROTESTANTYZM #UNIA EUROPEJSKA #INTEGRACJA EUROPEJSKA Współczesny świat doszedł w swoim szalonym ideologicznym Oczywiste jest, że grafikę odbieramy i rozumiemy szybciej. Test pokazuje, jeszcze jedną bardzo ważną przewagę grafiki poza szybszym i prostszym zrozumieniem przekazu – brak barier językowych. Oglądając prostą animację nie potrzebujemy słów czy tekstu. Obraz, emocje, mimika mówią więcej niż 1000 słów. cytaty z książki "Więcej niż tysiąc słów". Przeznaczenie spotykamy zazwyczaj wtedy, gdy próbujemy je przechytrzyć”. Roxie Cooper, Więcej niż tysiąc słów więcej. Dodał/a: aniabex. 1 osoba to lubi. Dodaj do ulubionych. Patrzeć na kogoś, a widzieć kogoś to różnica. Roxie Cooper, Więcej niż tysiąc słów więcej. 'Proszę, nigdy więcej wojny' - napisał kilka dni temu Aleksandr Owieczkin na Instagramie, gdzie wciąż widnieje jego prawdziwa twarz - zdjęcia, w tym profilowe z Władimirem Putinem, które Do dyspozycji mamy coś więcej niż notatki papier i ołówek. Notatki, które tak pracowicie zbierał przez lata Mark Lombardi, zostały zastąpione przez bazy danych. Obrazy, czyli diagramy powiązań, mogą być generowane automatycznie, a za efekt artystyczny odpowiedzialne są automatyczne układy diagramu. Site De Rencontre Pour Témoins De Jéhovah. Dwoje ludzi. Dziesięć lat. Jedna niezapomniana historia miłosna. Stephanie i Jamie są dla siebie stworzeni. Sęk w tym, że oboje już kogoś mają… Stephanie nie wierzy w przeznaczenie, prawdziwą miłość ani bajkowe zakończenia w stylu: "a później żyli długo i szczęśliwe". Wyszła za Matta. Później jednak poznaje Jamiego, który rozumie ją lepiej niż ktokolwiek inny. Jamie poślubił swoją miłość z czasów studenckich i tak naprawdę niewiele ma ze Stephanie wspólnego - świat widzą zupełnie inaczej. Ale w takim razie co go tak do niej ciągnie? Poznają się jesienią 2006 roku. Ich spotkanie zmienia wszystko. Dwoje ludzi. Dziesięć lat. Jedna niezapomniana historia miłosna. Roxie Cooper urodziła się i wychowała w północno-wschodniej Anglii. Zawsze miała nadzwyczajną wyobraźnię; w kawiarniach przysłuchiwała się rozmowom obcych ludzi i potem tworzyła wyimaginowane historie na ich temat. Studiując literaturę klasyczną, uznała, że potrzebuje przerwy od nauki łaciny, greki i innych poważnych przedmiotów, więc postanowiła zostać tancerką w nocnym klubie. Jednak po pewnym czasie zamieniła strój tancerki na adwokacką togę i przez kolejnych 7 lat zajmowała się prawem karnym. A potem postanowiła napisać powieść. Roxie ma prawdziwego bzika na punkcie Prince’a, lubi też oglądać stare musicale. Tytuł Więcej niż tysiąc słów Autor Roxie Cooper Tłumacz Grażyna Woźniak Wydawnictwo Prószyński Media EAN 9788382341041 ISBN 9788382341041 Kategoria Literatura\Obyczajowa Liczba stron 432 Rok wydania 2021 Oprawa Miękka Wydanie 1 Nieraz się mówi, że obrazy potrafią powiedzieć więcej niż tysiąc słów. Coś w tym musi być, skoro na przestrzeni dziejów powstało tyle wybitnych dzieł sztuki, które inspirowały, wprowadzały w zadumę i przekazywały ludziom pewne wartości. Nic w tej kwestii się nie zmieniło; idąc z biegiem czasu ludzie wymyślili urządzenia, które pozwalały uwieczniać obrazy w znacznie mniejszych rozmiarach i przesyłać je dalej, żeby każdy mógł podziwiać ich piękno. Aparaty, smartfony, kamery – to przykłady rzeczy, które zrewolucjonizowały świat. Jedynym problemem, który stale towarzyszy w pełnym cieszeniu się „imago photographica” jest niemożność zobaczenia go w pełnej krasie przez jego wielkość, rozdzielczość. Spowodowane jest to ograniczeniami, które narzucane są nam przez strony. Żeby sobie z tym poradzić, ludzie stworzyli programy, które przysłowiowo „za dotknięciem czarodziejskiej różdżki” zmieniają rozmiary zdjęć, nie ujmując nadto ich głębi. Podpatrując to, co na zajęciach robił nasz wykładowca, mgr. Jarosław Utracki, staraliśmy się zrozumieć działanie programów do obróbki zdjęć oraz umiejętnie wykorzystać je, do jak najlepszego rezultatu. Z czym się to je, czyli jak obrabiać zdjęcia Oryginał, 8 bitowa(gamma, stałoprzecinkowa), sRGB, wymiary 3000×4000, rozmiar: 5,33MB, jakość-98% Oto zdjęcie, od którego zaczęła się zabawa w obróbkę obrazów. Wyżej wymienione wartości można przyjąć za punkt wyjścia, dzięki którym zostanie pokazana różnica pomiędzy zdjęciami w rozdzielczości, rozmiarze. Jak widać zdjęcie prezentuje jeden z budynków w Katowicach, na ulicy Moniuszki. Obecne parametry zdjęcia pozwalają dostrzec wiele szczegółów, wyraziste krawędzie cegieł, zielony kolor ochronnych siatek na balkonach czy wysublimowane zdobienia znajdujące się pod oknami tego zacnego miejsca. Zdjęcie oddaje pełną gamę kolorów; znajdziemy tu wyblakły pomarańcz, piaskowy odcień oraz ciemnogranatową barwę samochodu, znajdującego się w centrum zdjęcia. Oryginalne zdjęcie nie odbiera żadnego waloru barw, nie przekłamuje rzeczywistości w żaden sposób. Czy znajdziemy tu jakąś różnicę ? Wersja II, 16 bitowa(gamma, zmiennoprzecinkowa), sRGB, wymiary: 1500×2000, rozmiar: 417KB, jakość-70% Jak widać powyżej, wartości drugiego zdjęcia zostały znacznie pomniejszone, w porównaniu z oryginałem. Widać to dobitnie na przykładzie rozmiaru i ilości bitów w zdjęciu. Pomimo tych zmian, na pierwszy rzut oka oba zdjęcia wyglądają identycznie – ta sama gama kolorów, nadal widoczne zarysy poszczególnych cegieł. Różnice będą oczywiście widoczne, ale dopiero po wnikliwym przestudiowaniu zdjęć, wielokrotnym powiększeniu wybranych elementów. Mimo to udało się uzyskać zadowalający efekt, który w niczym nie ustępuje oryginałowi. Może trzecie zdjęcie coś zmieni ? A może jednak nie ? Wersja III, 32 bitowa(gamma, stałoprzecinkowa), sRGB, wymiary: 2750×3666, rozmiar: 716KB, jakość-45% Podejście trzecie i efekt jest taki, jak widać – otrzymaliśmy zdjęcie podobne do oryginału i wersji drugiej. Patrząc na nie wydaje się mieć wrażenie takie, jak wcześniej; widać zielone siatki ochronne, nadal można odróżnić kolory, zarys cegieł jest nadal widoczny. Tym razem, jeśli chodzi o wartości, wersja III jest większa i posiada większą ilość bitów niż jego poprzednik. „Trójeczka” posiada o 299KB więcej niż poprzednik, jednak wypada gorzej w przypadku jakości (III – 45%, II – 70%). Werdykt Trzy obrazki prezentują budynek mieszkalny w Katowicach. Dwa zdjęcia zostały poddane obróbce. Wszystkie w niemal identyczny sposób oddają jego głębię, kolorystykę, charakterystykę niektórych elementów (ozdobne zdobienia) oraz co najważniejsze – jego przejścia na przełomie dziesięcioleci. Program, dzięki któremu przygotowałem zdjęcia: GIMP Paweł Handzlik  poniedziałek, 04 kwiecień 2016 09:20 Shutterstock Dzięki rozwojowi technologii i ogólnodostępnym smartfonom wyposażonym w coraz lepsze aparaty możemy uwieczniać na zdjęciach każdy moment z naszego życia. Instagram pomógł nam te chwile kolekcjonować i udostępniać ludziom z całego świata. Na jego punkcie oszaleli celebryci, firmy, a także zwykli ludzie. Jeden obraz wart więcej niż tysiąc słów – mówi chińskie przysłowie i wszystko wskazuje na to, że podobnie sprawa ma się ze zdjęciami, które internauci z całego świata pokochali. Zaczęło się od szaleństwa selfie – teraz fotografujemy też miejsca, stroje, jedzenie, akcesoria, wnętrza – jednym słowem – wszystko. W Wielkiej Brytanii aż 59 proc. populacji posiada aktywne konto w mediach społecznościowych – informuje portal Choć na Wyspach króluje Facebook (43 proc.) to również powoli Instagram zyskuje swoich wielbicieli. Instagramowe szaleństwo Mark Zuckerberg również zobaczył w Instagramie potencjał i kupił go w 2012 roku za okrągły miliard dolarów od jego twórcy Kevina Systroma i dał możliwość publikowania zdjęć w obu serwisach jednocześnie. – To kamień milowy dla Facebooka, ponieważ jeszcze nigdy nie kupiliśmy produktu, który miałby tak dużo użytkowników – napisał na swoim profilu CEO Facebooka. Już wtedy było to 30 mln aktywnych użytkowników, we wrześniu 2015 roku Instagram świętował 400 mln takich kont i 80 mln udostępnionych zdjęć dziennie. Co ważniejsze w serwisie w ciągu roku zarejestrowało się ponad 100 mln nowych osób. Zatem choć jeszcze cztery lata temu wielu dziwiło się jak Zuckerberg mógł kupić nowy produkt za kwotę dwa razy wyższą niż wynosiła jego rynkowa wartość, teraz zniknęły wątpliwości. Celebrycki światek Jak to w przypadku większości mediów społecznościowych bywa, sporą grupę wśród użytkowników stanowią gwiazdy i celebryci, którzy dzięki nim utrzymują stały kontakt z fanami, ocieplają wizerunek, szokują i dostarczają często tematów plotkarskim serwisom i magazynom. Kilka dni temu brytyjski „Daily Telegraph” opublikował listę 25 najpopularniejszych kont na Instagramie. Zestawienie zamyka kontrowersyjny muzyk Chris Brown z 24,8 mln obserwujących. Dwa miliony więcej tzw. followersów ma gospodyni amerykańskiego talk show, Ellen Degenerous. Przed nią plasuje się modelka Cara Delevingne z 28,1 mln obserwujących. W zestawieniu znalazła się też Rihanna (35,4 mln), która publikuje zdjęcia z koncertów i sesji zdjęciowych. W najpopularniejszych nie mogło zabraknąć wszystkich sióstr Kardashian i Jenner oraz Justina Biebera i Beyonce. Pierwsza trójka to Ariana Grande z 65,4 mln obserwujących oraz Taylor Swift (71 mln) i Selena Gomez (72 mln). Jedną z aktywnych użytkowniczek Instagrama jest też Monica Walsh, zdobywczyni tytułu Mrs Ireland, czyli najpiękniejszej żony Irlandii. – Początkowo social media pomagały mi w kontakcie ze znajomymi, ponieważ dzięki mojemu hobby mam znajomych na całej kuli ziemskiej i mogę na co dzień obserwować co się u nich dzieje, a także szybko dzielić się przeżyciami z wydarzeń. Gdy założyłam swój blog oraz zaczęłam działać charytatywnie, każdy mógł na bieżąco zobaczyć co się u mnie dzieje. Publikuję zdjęcia z moich podroży czy wskazówki dotyczące mody i urody – opowiada. Zarobek Instagram to nie tylko miejsce pozwalające na kontakt z fanami lub ze znajomymi, to również miejsce zarobku dla blogerek i celebrytek z powodu wykorzystania siły obrazu. Firmy, które zaobserwowały jak bardzo użytkowniczki Instagrama mogą wpłynąć na decyzje zakupowe swoich obserwujących, podejmują z nimi współpracę i płacą za promowanie ich produktów na profilu. W Polsce przyznali się do tego Michał Piróg i Marta Wierzbicka, która zdradziła niedawno, że w zależności od firmy może zarobić na jednym poście nawet 5 tys. złotych. Nieco więcej zdarzało się zgarnąć popularnej Maffashion – nawet do 30 tys. złotych. Poza Polską są to kwoty oczywiście zdecydowanie wyższe. Blogerka Danielle Bernstein prowadząca bloga „We Wore What” zdradziła amerykańskiemu „Harper’s Bazaar”, że za jeden post otrzymuje kilkadziesiąt tysięcy dolarów. 22-latka ma jednak ponad milion obserwujących, więc zgodnie z funkcjonującym nieoficjalnie cennikiem może ona zarabiać za jeden post nawet do 100 tys. dolarów. Dla użytkowników mających mniej obserwujących współpraca z markami może polegać na wymianie barterowej – firma daje produkt na własność a instagramowicz publikuje zdjęcie produktu z odpowiednim podpisem zawierającym nazwę marki. Jak zacząć? Aby zacząć swoją przygodę z Instagramem wystarczy założyć sobie konto na stronie internetowej lub w aplikacji pobranej wcześniej na swój smartfon. Potem uzupełniamy swój profil o informacje, które chcemy udostępnić innym, a także opatrujemy je uroczymi emotikonami, które w serwisie są bardzo popularne. Wtedy nie pozostaje nam nic innego jak opublikować pierwsze zdjęcie. Ważne by – o ile tekst nie jest tak bardzo ważny – pod zdjęciem znalazły się tzw. hashtagi, czyli słowa poprzedzone płotkiem (#), które nawiązują do tematyki zdjęcia. To sprawia, że fotografia trafi do większej liczby użytkowników. Jeśli chcemy by nasz profil był popularniejszy, należy zwrócić uwagę czy aby nie jest ustawiony jako „prywatny”, który uniemożliwia oglądanie zdjęć publicznie, a tylko wybranej grupie osób, które obserwują nasz profil. Nazwę marki produktów, które występują na zdjęciu poprzedzić musimy tzw. małpą (@). Biznes Oprócz wyszukiwania osób w serwisie, które mogą pomóc przedsiębiorstwom w promocji usług lub produktów, firmy same prowadzą swoje profile na Instagramie. Dzięki obecności w mediach społecznościowych budują bowiem więź z klientem, co często przekłada się na zyski. Najpopularniejsze konta na Instagramie (rosnąco): Chris Brown (24,8 mln) Ellen Degenerous (26,4 mln) Cara Delevingne (28,1 mln) Kevin Hart, aktor i komik (32,1 mln) Rihanna (35,4 mln) Demi Lovato (35,9 mln) Kourtney Kardashian (36,7 mln) Miley Cyrus (38,9 mln) Lionel Messi (38,9 mln) Jennifer Lopez (40,4 mln) Katy Perry (43,3 mln) Khloe Kardashian (44,6 mln) Neymar Junior (45 mln) National Geographic (46 mln) The Rock (47,2 mln) Nicki Minaj (50,6 mln) Kendall Jenner (52,6 mln) Cristiano Ronaldo (52,9 mln) Kylie Jenner (55,9 mln) Justin Bieber (63,3 mln) Beyonce (65,1 mln) Kim Kardashian (65,2 mln) Ariana Grande (65,4 mln) Taylor Swift (71 mln) Selena Gomez (72 mln) Marta Łaczkowska Zobacz także: Powrót na górę Mam taki dziwny zwyczaj, że zawsze po świętach Bożego Narodzenia wpisuję w wyszukiwarkę Allegro frazę “(nietrafiony nieudany) prezent” i już po chwili przedzieram się przez listę niechcianych (teoretycznie) przedmiotów, które nie zostały najlepiej przyjęte przez osoby nimi obdarowane. To nierzadko najlepsza okazja w roku, by kupić coś za część nominalnej ceny i poczuć ten licytacyjny dreszczyk emocji. To jednak często również dobry moment na to, by pozbyć się czegoś, dlatego że kilka dni wcześniej znaleźliśmy pod choinką coś lepszego, nowszego niż produkt czy gadżet, którego używaliśmy do tej pory. Wtedy najczęściej decydujemy się na sprzedaż jego poprzednika, jeśli nie wśród znajomych, to właśnie na internetowej aukcji. Wystarczy opisać przedmiot, przemyśleć strategię sprzedaży i... zrobić dobre zdjęcia. Strona 3 z 3 Jeżeli sprzedawany przedmiot składa się z więcej niż jednego elementu, powinniśmy zrobić jedno, dwa zdjęcia, na których będzie widać wszystkie części zestawu. Pokazując sam przedmiot sprzedaży, wyważmy, co jest ważne i czym mogą być zainteresowani potencjalni nabywcy. Nie starajmy się na siłę pokazywać każdej powierzchni, boku, strony czy przycisku, ponieważ zainteresowani zazwyczaj dokładnie wiedzą, jak wyglądają te elementy. Warto jednak pamiętać, że zbyt mało ujęć najważniejszego składnika (w naszym przypadku smartfonu) może wzbudzić podejrzenia co do jego stanu i odstraszyć potencjalnych oferentów. To, co interesuje nabywcę używanego przedmiotu, to wiedza o tym, jak bardzo różni się on od nowego produktu, dlatego jeśli takowe różnice występują – pokażmy je, a unikniemy nieporozumień i zbędnych pytań. W tym celu warto więc zaopatrzyć się w choćby najprostszy makrokonwerter, ponieważ normalne w tym przypadku jest to, że używany telefon podczas eksploatacji może wypaść z rąk i ma prawo być porysowany. Ważne, aby nic nie ukrywać i pokazać na zdjęciach rzeczywistość. Szczegóły (obtłuczenia na ramce i wgniecenia wokół gniazda) zrobiłam konwerterem Olloclip Macro (powiększenie 14x i 21x). Tło to element z pozoru zbędny i na co dzień często pomijany, a w praktyce to właśnie on decyduje o tym, czy po sekundzie patrzenia na zdjęcie ocenimy je dobrze, czy źle. Niewłaściwy dobór tła jest jednym z najczęstszych błędów popełnianych przez osoby wystawiające produkty na aukcjach internetowych. Nieład odwraca uwagę od fotografowanego produktu, może więc warto zadbać o dalszy plan? Żeby upiec dwie pieczenie na jednym ogniu i ułatwić sobie od razu kontrolę nad światłem, najłatwiej będzie zaopatrzyć się (np. na Allegro) w tzw. namiot bezcieniowy, który zapewni jednolitą barwę tła i równomierne rozprowadzenie światła dostarczanego z zewnątrz. Jeśli jednak go nie mamy, wystarczą połączone bezbarwną taśmą klejącą kartki formatu A3/A4, które utworzą podłoże i tło dla naszego przedmiotu. Namiot ułatwi sprawę o tyle, że pomoże zniwelować nieładne cienie, z czym kartki mogą sobie nie poradzić. Kolejnym czynnikiem decydującym o jakości zdjęć, które zrobimy, jest światło, będące w fotografii tak naprawdę wszystkim. Niestety zarówno światło dzienne, jak i to pochodzące z domowych źródeł (lampy, reflektory), ma swoje wady, które znacznie utrudniają jego wykorzystanie w fotografii produktowej. Do naszych celów najlepsze będą dwie lampy świecące z obu stron przedmiotu identycznym światłem białym (temperatura barwowa 4000-5000K). Taka barwa światła jest o tyle ważna, że nie wpływa istotnie na kolor fotografowanego przedmiotu, zachowując jego rzeczywisty odcień. Użyłam tu lamp wbudowanych w namiot bezcieniowy, ale równie dobrze można zaopatrzyć się w dwie tanie lampki biurkowe i oświetlić nimi obie strony produktu. Taka konfiguracja po pierwsze zniweluje cienie, które powstałyby przy użyciu tylko jednego źródła światła, a po drugie pozwoli nadać powierzchniom przedmiotu miłą dla oka, plastyczną głębię. Jeśli lampki, którymi dysponujemy, świecą zbyt „żółto” lub „niebiesko”, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zaopatrzyć się w żarówki/świetlówki o barwie białej i montować je w lampach tylko na potrzeby sesji (w ten sposób zaoszczędzimy pieniądze i miejsce potrzebne na przechowywanie rzadko używanego sprzętu). Przy doborze źródeł światła obowiązuje zasada „im większe źródło, tym bardziej miękkie światło”, co oznacza, że na ogół warto wybrać lampy z większymi żarówkami, a nie małymi punktowymi żarnikami. Nie zawsze jednak miękkie światło jest pożądane, ponieważ jedną z jego właściwości jest ukrywanie faktury oświetlanego przedmiotu. Jeżeli naszym założeniem jest pokazanie właśnie tej cechy produktu, konieczne będzie zastosowanie oświetlenia twardego, pochodzącego z małego źródła. Warto także zadbać o wyeliminowanie światła pochodzącego z otoczenia – z tego względu nasze „studio” najlepiej rozstawić w ciemnym miejscu, bądź robić zdjęcia po zmroku. Statyw z uchwytem do smartfonu jest z jednej strony gwarantem ostrych zdjęć w niemal każdych warunkach oświetleniowych, a z drugiej, jeśli zajdzie potrzeba powtórzenia ujęcia, pozwala zrobić to błyskawicznie, bez ponownego „znajdowania” kąta i kadru. Użyłam tu wszechstronnego Manfrotto Pixi Evo, jednak równie dobrze sprawdzi się jakikolwiek statyw stołowy. Jeśli nim nie dysponujemy, wybierzmy miejsce i pozycję, w której na czas robienia zdjęcia będziemy mogli stabilnie położyć ręce. „Pstrykanie na czuja” z wyprostowanych i niepodpartych niczym rąk prawie zawsze zakończy się zdjęciem poruszonym, nieostrym lub nieoptymalnie wykadrowanym. Wykonane smartfonem zdjęcia przedmiotu możemy wykorzystać od razu, wystawiając przedmiot w aplikacji Allegro Sprzedaż (dla systemu iOS: dla systemu Android: lub po skopiowaniu ich na komputer w serwisie Allegro: Teraz pozostaje już tylko czekać na zakończenie licytacji i cieszyć się z udanej transakcji. Jak widzimy, żeby ładnie sfotografować przedmiot, który zamierzamy sprzedać na internetowej aukcji, nie trzeba ani drogiego sprzętu, ani w pełni wyposażonego studia. Tradycyjnie, jak w wielu innych przypadkach, wystarczy otwarta głowa i twórcze podejście do tematu. Pamiętajmy przy tym, że czas zainwestowany w zrobienie zdjęć z pewnością przełoży się na zainteresowanie ofertą i zwróci się w uzyskanej cenie sprzedaży, a dobre fotografie przedmiotu pozwolą skrócić do minimum opis oferty. Ładnie przedstawiony przedmiot powie o sobie więcej niż tysiąc słów. Artykuł powstał przy współpracy z serwisem Artykuł został pierwotnie opublikowany w MyApple Magazynie nr 2/2016 Magazyn MyApple w Issuu Cooper Roxie ocena: , głosów: - Napisz recenzję Dwoje ludzi. Dziesięć lat. Jedna niezapomniana historia miłosna. Stephanie i Jamie są dla siebie stworzeni. Sęk w tym, że oboje już kogoś mają… Stephanie nie wierzy w przeznaczenie, prawdziwą miłość ani bajkowe zakończenia w stylu: "a później żyli długo i szczęśliwe". Wyszła za Matta. Później jednak poznaje Jamiego, który rozumie ją lepiej niż ktokolwiek inny. Jamie poślubił swoją miłość z czasów studenckich i tak naprawdę niewiele ma ze Stephanie wspólnego - świat widzą zupełnie inaczej. Ale w takim razie co go tak do niej ciągnie? Poznają się jesienią 2006 roku. Ich spotkanie zmienia wszystko. Dwoje ludzi. Dziesięć lat. Jedna niezapomniana historia miłosna. Roxie Cooper urodziła się i wychowała w północno-wschodniej Anglii. Zawsze miała nadzwyczajną wyobraźnię; w kawiarniach przysłuchiwała się rozmowom obcych ludzi i potem tworzyła wyimaginowane historie na ich temat. Studiując literaturę klasyczną, uznała, że potrzebuje przerwy od nauki łaciny, greki i innych poważnych przedmiotów, więc postanowiła zostać tancerką w nocnym klubie. Jednak po pewnym czasie zamieniła strój tancerki na adwokacką togę i przez kolejnych 7 lat zajmowała się prawem karnym. A potem postanowiła napisać powieść. Roxie ma prawdziwego bzika na punkcie Prince’a, lubi też oglądać stare musicale.

merci więcej niż tysiąc słów